Książki, które wróciły…

Książki, które wróciły…

Wybór i opis fotografii: Marta Wiktoria Trojanowska

Jest 7 maja 1961 roku. Punkt dwunasta. Muzeum Regionalne. Nikt na tym zdjęciu jeszcze nie wie, i zapewne nawet się nie domyśla, że za 31 lat goście budynku, w którym fotografia została wykonana, staną się jego gospodarzami… Na razie muzeum prezentuje książkową wystawę w ramach międzyinstytucjonalnej współpracy. Radomska biblioteka, mieszcząca się na rogu pl. Konstytucji 3 Maja (wówczas placu Konstytucji) i ul. Żeromskiego, nie ma odpowiednich pomieszczeń, by zorganizować tak dużą ekspozycję. Na tym zdjęciu nie widać jednak żadnych eksponatów, bo oficjalne otwarcie odbywa się w holu…

Nie była to pierwsza wystawa prezentująca polską książkę. W latach 50. biblioteka organizowała mniejsze ekspozycje. Od 1959 roku natomiast, przez trzy kolejne lata, w ramach obchodów Dni Oświaty Książki i Prasy, korzystała z gościnności muzeum. Biblioteczne inicjatywy odbijały się szerokim echem, jak wszystko, co działo się w czasie tych dni. Efektowna wystawa książki – lokalna prasa zachwyci się ekspozycją przygotowaną rok wcześniej. Rok później natomiast ogłosi, żemajowedni odbędą się pod hasłem „Wiedza pomaga w życiu”. Taki też będzie tytuł wystawy, której wernisaż miał miejsce w radomskim muzeum.

*

Ekspozycję otwiera Ludomiła Holtzer – ówczesna dyrektor radomskiej książnicy. Zupełnie z boku, nie rzucając się w oczy, stoi w płaszczyku w kratkę Danuta Tomczyk – wicedyrektor biblioteki. Otacza ją, i jeszcze dwie inne kobiety, wianuszek lekko znudzonych dzieci. Jedna tylko postać odwróciła się niefortunnie, i już nigdy nie zostanie rozpoznana. Kilkuletnia dziewczynka z kokardką na głowie. Wygląda, jakby zagubiła się w czasie i przestrzeni. 

Muzealne wnętrze łatwo zidentyfikować nie tylko dzięki charakterystycznemu gipsowemu kartuszowi z herbem Radomia wiszącemu na wysokiej ścianie. Wprawne oko dostrzeże, że ma zupełnie inny kształt niż ten, który wisi w tym miejscu obecnie, musiał więc zostać wymieniony. Za Ludomiłą Holtzer stoi masywna drewniana ława, a obok… otwarta skrzynia. Prawdopodobnie z jej zawartością wielu radomian ma jakieś wspomnienia, wszak często młode umysły z wycieczek po muzeum pamiętały najlepiej… muzealne kapcie. Kto siadał na ławie, żeby je założyć? Jest na tym zdjęciu bardzo dużo treści i ważnych szczegółów, które wyzwalają wspomnienia i pobudzają pamięć. 

Widać na nim także skromny plakat przymocowany do futryny w przejściu z holu do korytarza. Można z niego odczytać słowa „Wystawa książki”. To skromny afisz wystawy. Ten sam zostanie dumnie zaprezentowany podczas wystawy z okazji 40-lecia radomskiej książnicy. Ale to dopiero za rok. Na razie wszyscy stoją w muzealnym holu. A samo przejście z holu dokąd nas prowadzi? 

*

Historia lubi zataczać ogromne koła i małe kółeczka. To właśnie jedno z tych małych kółeczek. Przechodząc z dawnego muzealnego holu idziemy prosto do Wypożyczalni Głównej. Ulica Nowotki już dawno została przemianowana na Piłsudskiego i tylko starsi mieszkańcy Radomia mylą się jeszcze czasami. Miejska Biblioteka Publiczna ma od 1992 roku swoją siedzibę w dawnych pomieszczeniach muzeum. Już nie jest gościem, ale gospodarzem. 

W archiwum biblioteki zachowały się także zdjęcia samej ekspozycji sprzed ponad 60 lat. Radomianie podziwiają gabloty wypełnione książkami. Nie wiedzą jeszcze, że te same książki, które były pokazywane na muzealnej wystawie, staną na bibliotecznych regałach dokładnie w tym samym miejscu…