ZIEMOWIT SZCZEREK

Siódemka – fragment powieści

Zostawiłeś za sobą pomarańczowe niebo, zostawiłeś za sobą płonący Szósty Cud Siódemki: restaurację polsko-grecką umieszczoną w tym samym budynku, przy czym jego lewe, greckie skrzydło przypomina Akropol, a prawe, polskie – sarmacki dworek. Jechałeś dwupasmową szosą, pędziłeś nią, jechałeś, ile tylko się dało, w dupie miałeś policję i czarne ople insignia, sam jechałeś insignią, i też, jak Abdel, czułeś się niczym w amerykańskich filmach. Tyle że Abdel chciał się czuć, a ty czułeś się naprawdę. Pędziłeś międzystanową Siódemką, pędziłeś na DC, przez Amerykę podczas kosmicznej inwazji, ataku Marsjan, mijałeś samochody wojskowe i pojazdy opancerzone, mijałeś przyuliczną szyldozę, Las Vegas dla graczy małego formatu, mijałeś fabrykę napojów Zbyszko Trzy Cytryny, salony samochodowe, domy weselne, włączyłeś radio i słuchałeś, jak wszyscy, w Warszawie, w Krakowie, w Gdańsku, deklarują, że cała Polska jest Radomiem.

„Kochani – rechotałeś – cała Polska od zawsze jest Radomiem”.

Jechałeś przez to państwo, ten dziwny kraj, wmawiający sobie, że leży w środku Europy, najlepiej na kilku środkach Europy jednocześnie, wymierzający i oznaczający u siebie te środki Europy, na ścianach swoich sklepów z odzieżą na wagę, na swoich wycioranych trawnikach, ale doskonale wiedzący, że to tylko zaklinanie rzeczywistości, o, jak dobrze to wiedzący. Bo choć nie współtworzył tej kulturowej specyfiki, która sprawiła, że świat musiał uznać Europę za osobny kontynent, to zawsze lubił tupać nogą i wrzeszczeć jak rozwydrzony bachor, że jest w środku i że jest najważniejszy, a gdy świat tego nie zauważał, obrażał się i wściekał – był przez to coraz bardziej obcy. Zawsze był obcy i dziwny – ci kolesie w futrzanych czapach, podobni bardziej do Turków niż Europejczyków, szpanerzy gubiący złote podkowy na zachodnich brukach, ale zawsze do tego Zachodu się wpraszający, nawet kosztem własnej godności i cywilizacji – ale, kurwa, gdzież indziej się mieli wpraszać. Na swoje iść nie mogli, bo jako samodzielna cywilizacja zawsze okazywali się za słabi i każda próba stworzenia własnego środka ciężkości kończyła się rozpadem: tak samo jak Faeton nigdy nie powstał między Marsem a Jowiszem, tak Polska sama nie mogła wytworzyć się do końca pomiędzy Ziemią a Morzem, musiała więc wybierać i wybierała jedyną opcję, zresztą – nie tylko ona, inni też tak wybierali. Miałeś przed oczami te wszystkie polskie twarze, tych wszystkich Maćków, te Agnieszki, Doroty, Michałów, Tomków, Kasie i Asie, Grześków, i Marcinów, te twarze, które mają w sobie coś takiego, że poznałbyś je na końcu świata, które mijałeś codziennie na ulicy, w knajpie, w sklepie i w tramwaju, i widziałeś wyraźnie, że wszyscy oni przywykli do tej swojej pozycji „pomiędzy”, bo to jest jedyna pozycja, jaką znają. Do swojego bycia „nie do końca”, do tego bycia najpierw Polakiem, a potem człowiekiem i dla siebie, i dla obcych, do tego ciągłego „bycia zmuszanym do rozumienia”, dlaczego musi być tak a nie inaczej, ale wszystko wskazuje, Paweł, na to, że naprawdę musiało być tak, a nie inaczej.

Ale dla ciebie, Paweł, Polska się skończyła, bo świat ci się skończył, i jadąc przez Polskę, jadąc drogą na Warszawę, zastanawiałeś się, jak to będzie wyglądało, ten jego koniec.

Ziemowit Szczerek (ur. w 1978 r.) – pisarz, dziennikarz, tłumacz urodzony w Radomiu. Autor książek: Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian, Rzeczpospolita zwycięska, Siódemka, Mur. 12 kawałków o Berlinie, Tatuaż z tryzubem, Międzymorze. Podróże przez prawdziwą i wyobrażoną Europę Środkową, Siwy dym albo pięć cywilizowanych plemion, Via Carpatia. Podróże po Węgrzech i Basenie Karpackim, Cham z kulą w głowie, Kolejna alternatywna historia Polski. Współautor (wraz z Marcinem Kępą) zbioru opowiadań Paczka Radomskich. Publikował m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Lampie”, „Studium” i „Polityce”. Za Siwy dym albo pięć cywilizowanych plemion otrzymał w 2019 roku Nagrodę Literacką Miasta Radomia.