JERZY A. WLAZŁO

Na wczoraj – fragment powieści

Pamiętał, że tu, stosunkowo niedaleko, jest park zwany Leśniczówką. Dobrze jest mieć jakiś cel. Skoro celem w tej chwili nie miała być Wieża, to równie dobrze mógł nim być park z niewielkim Potokiem Północnym, wybiegiem dla psów i spróchniałymi resztkami ścieżki zdrowia wokół polany.

Minął ogrodzenie huty i przeszedł przez ulicę. Kilka metrów dalej były pierwsze drzewa. Przeciął na skos ulubione miejsce psich gonitw i znalazł mały mostek. Oparł się o metalową barierkę i zapatrzył w wodę. Była brudna. Przy brzegach tworzyła się biało-brunatna piana przypominająca piankę do uszczelniania okien. Splunął do potoku i patrzył, jak ślina znika w wielobarwnym ścieku.

Nie podobało mu się to, co zrozumiał stojąc w pobliżu huty szkła. Nie podobało mu się wiele rzeczy. Najbardziej zniknięcie Mirki. Ale teraz jeszcze bardziej nie podobało mu się, że Szkółka najwyraźniej coś wiedziała. A skoro nikt jej nic nie powiedział, to znaczyło, że dowiedziała się sama. Sama dowiedzieć się mogła tylko w jeden sposób.

Jerzyk znalazł wypaloną zapałkę i wrzucił do wody z jednej strony mostu. Szybko przebiegł do drugiej barierki i patrzył w leniwy nurt mieniący się wszystkimi barwami tęczy dzięki jakimś smarom, benzynie i brudom. To dziwne, że w pełnym słońcu nawet brud jest kolorowy.         

Zapałka nie wypłynęła. A może jej nie zauważył.

Szkółka była zamieszana w zniknięcie Mirki.

Nie istniało inne wytłumaczenie.

A Jerzyk nie wiedział, co zrobić.

Jakiś pies podbiegł do niego i zaczął z upodobaniem obwąchiwać jego spodnie. Najwyraźniej zapach mu się spodobał, bo szczeknął przyjaźnie. Chłopiec spojrzał w dół i napotkał piękne i mądre oczy owczarka alzackiego. Pies siedział na tylnych łapach. Wywalił wielki, różowy jęzor i dyszał, wyraźnie z czegoś zadowolony. Puszysty ogon zamiatał piasek i śmieci z wyasfaltowanego mostku.

– Boruc! Gdzie jesteś? – wołanie rozległo się spomiędzy krzewów w ocienionej części

parku. Pies szczeknął dwukrotnie. – Dobra, dobra – odkrzyknął ten sam głos – gadaj zdrów, ale może po mnie przyjdziesz?

Pies ani drgnął. Wciąż wpatrywał się w Jerzyka tym samym wzrokiem.

– Idź. Ktoś cię woła – Jerzyk gestem pokazał, żeby sobie poszedł. W odpowiedzi ogon

jeszcze kilka razy wypolerował asfalt. Zimą byłaby tu niezła ślizgawka.

– Boruc!

Hau!

– No, tośmy sobie pogadali! A teraz do nogi! – to już zabrzmiało jak rozkaz. Pies poderwał się, odwrócił i nagle się zawahał. Przebiegł kawałek, przystanął i spojrzał na Jerzyka. Chłopiec ponownie machnął ręką, jakby go chciał odgonić.

Hau!

– Boruc, do nogi! – w tym rozkazie było też ostrzeżenie. Pies ponownie pobiegł kilka psich kroków i ponownie zamarł, odwracając łeb w kierunku Jerzyka.

– Dobrze. Poczekam – powiedział chłopiec, chociaż niczego z zachowania psa nie rozumiał.

Ogon niemal zamachał całym psem i owczarek w radosnych podskokach zniknął wśród drzew. Po chwili dobiegło stamtąd wesołe ujadanie i w alejce pojawił się niewysoki chłopiec w ciemnych okularach i z białą laską, trzymający w lewej ręce sztywną smycz. Boruc najwyraźniej prowadził go na mostek. Po chwili pies zaskamlał cicho i oparł przednie łapy o pierś Jerzyka.

Barierka mostu uratowała chłopca przed upadkiem. Poczuł na twarzy mokry jęzor.

– Przestań, Boruc – powiedział Jerzyk.

Pies jak zwykle szczeknął w odpowiedzi, opluwając chłopca. Opadł na cztery łapy i kręcił się wesoło.

– Dzień dobry – odezwał się niewidomy. Miał miły, ciepły głos doświadczonego trzynastolatka. – Przepraszam za Boruca.

– Nie szkodzi – odparł Jerzyk i dodał, żeby cokolwiek powiedzieć. – Przyjacielski pies.

– To prawda. Chociaż nie wszystkich lubi. Boruc, siad! – pies natychmiast zakończył swój zwariowany taniec między nogami chłopców i grzecznie usiadł przy swoim panu.

– Wabi się Boruc? Tak jak ten bramkarz? – zapytał Jerzyk.

– Tak. W końcu też jest moim bramkarzem – chłopiec uśmiechnął się pod ciemnymi okularami.

– Ciekawe, co by powiedział Boruc, jakby się o tym dowiedział.

– Nie wiem, ale nie każdy może mieć swojego Boruca.

– To prawda – roześmiali się obaj.

– Jestem Robert – nowy znajomy wyciągnął rękę.

– Jerzyk – uścisk dłoni był delikatny, jakby bardzo nieśmiały.

– Czy… – Robert zawahał się. – Czy mogę dotknąć twojej twarzy?

– Słucham? – nie zrozumiał Jerzyk.

– Ja widzę dłońmi – wyjaśnił szybko Robert.

– Oczywiście – Jerzyk speszył się, więc żeby pokryć zmieszanie, przysunął się bliżej, wziął dłoń chłopca i dotknął policzka.

– Dziękuję.

– Nie ma sprawy. Ja na ciebie patrzę bez pytania – znowu się śmiali. – Nie wiesz, czego ten twój Boruc chce ode mnie?

Robert wzruszył ramionami.

– A kto zrozumie psa? On ma przewagę. On nas rozumie. Natomiast my jesteśmy za głupi, żeby zrozumieć jego.

– Ale chyba jakoś się dogadujecie.

– Oczywiście. I to całkiem nieźle. Musi być w tobie coś znajomego i dlatego postanowił się z tobą zaprzyjaźnić – Robert wciągnął głęboko powietrze. – Ciekawie pachniesz – powiedział.

Jerzyk odruchowo pociągnął nosem. Potem przypomniał sobie, że u wielu ociemniałych osób bardzo wyostrzają się inne zmysły. Czasem jest to słuch, a czasem węch.

– Przepraszam, jeżeli cię to krępuje – powiedział Robert.

– Odrobinę.

– Powiedz mi… – zawiesił głos.

– Tak?

– Czy ty też… – znowu to samo. Jerzyk patrzył na nowego kolegę, ale nie potrafił domyśleć się, o co mu może chodzić. – Czy ty też – powtórzył Robert – jesteś spoza czasu?

Jerzy A. Wlazło (ur. w 1967 r.) – dziennikarz i redaktor, przez lata związany z radomskimi mediami. Po wyjeździe do stolicy pracował w „Życiu Warszawy”, doprowadzając, jako sekretarz wydawnictw regionalnych, do reaktywacji „Życia Radomskiego”. Zaangażowany w tworzenie gazety „Polska The Times”, był sekretarzem i redaktorem naczelnym jej wydań regionalnych. Zadebiutował w 2011 roku powieścią kryminalną Kot Syjonu. Napisał także jej

prequel Kondukt umarłych, powieść awanturniczo-przygodową dla młodzieży Na wczoraj, literacki reportaż Pęknięte miasto – Biesłan (wspólnie ze Zbigniewem Pawlakiem) oraz Chłopak  z Katynia. Jest także autorem historii dla najmłodszych Głupi Funio oraz książki Smak czystej wody (wspólnie z Anną Wlazło). Za Pęknięte miasto – Biesłan otrzymał nominację do Nagrody Literackiej Miasta Radomia w 2015 roku, a za Chłopaka z Katynia – w 2019.