NAGRODA LITERACKA 2021
Nagroda Literacka Miasta Radomia 2021.
Gala przyznania Nagrody Literackiej Miasta Radomia 2021 odbyła się 27 listopada w sali widowiskowej Resursy Obywatelskiej przy ul. Malczewskiego 16.
Laureatami zostali: Michał Nogaś za Z niejednej półki. Wywiady– kategoria naukowa/popularnonaukowa, Agnieszka Jelonek za Koniec świata, umyj okna – kategoria literacka.
Nagrody wręczał Prezydent Miasta Radomia Radosław Witkowski. Galę poprowadził Wojciech Szymański, a uświetnił ją znakomity występ zespołu Mikromusic.
W 2021 roku zgłoszono do nagrody łącznie 38 książek (po 19 w każdej kategorii). Nagroda przyznana została w dwóch kategoriach: książka literacka –
10 000 zł, książka naukowa/popularnonaukowa – 10 000 zł.
Jury powołał Prezydent Miasta Radomia. W skład tegorocznego weszli: prof. dr hab. Arkadiusz Bagłajewski – przewodniczący, dr Adam Duszyk, dr hab. prof. nadzw. Ewa Kołodziejczyk, Anna Skubisz-Szymanowska, Ziemowit Szczerek, Tomasz Tyczyński.
Do Nagrody Literackiej Miasta Radomia 2021 zostały nominowane następujące książki:
Kategoria literacka:
Małgorzata Boryczka, O perspektywach rozwoju małych miasteczek, Nisza
Agnieszka Jelonek, Koniec świata, umyj okna, Cyranka
Marcin Kępa, Trójkąt niebezpieczeństwa, Księży Młyn
Kategoria naukowa/popularnonaukowa:
Piotr Łopuszański, Bywalec zieleni. Bolesław Leśmian, Iskry
Michał Nogaś, Z niejednej półki. Wywiady, Agora
Robert Wiraszka, Szpital św. Kazimierza w Radomiu 1829-1968, Ośrodek Kultury i Sztuki „Resursa Obywatelska”
A oto uzasadnienie nominacji przygotowane przez prof. dr hab. Arkadiusza Bagłajewskiego – przewodniczącego jury.
KSIĄŻKA LITERACKA:
Małgorzata Boryczka – „O perspektywach rozwoju małych miasteczek”.
Ironiczny tytuł – wzięty z wiersza Andrzeja Bursy – od razu nasuwa interpretacyjne spotkanie z prozą Małgorzaty Boryczki jako świadomie podjętą grę z tradycją literacką i kulturową. Na różnych poziomach: poczynając od iluzji i deziuluzji konwencji prozy „małych ojczyzn”, co jest może najbardziej wyraziste i oczywiste (w rozpoczynającej zbiór „Schedzie”, ale też w innych utworach cyklu), przez pokoleniowe dyskursy pamięci (jak w świetnym opowiadaniu „Karel Gott”), po umiejętnie wprowadzane konwencje realistycznej obserwacji szczegółów, prowadzącej ku uogólnieniu. W efekcie, ten debiutancki utwór – z wpisaną weń wiarygodną artystycznie panoramą „odwiecznych”, chciałoby się powiedzieć, problemów polskiej prowincji, z nieodłącznym marzeniem wyrwaniu się stamtąd i celebracją utraconego – staje się zarówno zranioną idyllą małomiasteczkowych rytuałów, jak też elegią na konieczność pożegnania tego świata, jeśli chcemy iść dalej. Do Moskwy, do Moskwy – jak u Czechowa, bo prowincja to nie tylko stabilność świata, lecz także zagęszczenie cech, które od zawsze, niezmiennie, ograniczają swobodę wyboru i wolność jednostki. Czułość, uważność i językowa dążność do znalezienie odpowiedniej formy znamionują poszukiwania artystyczne debiutanckiej prozy Boryczki zarówno w zapowiedziach, jak i literackich spełnieniach na kartach książki.
Agnieszka Jelonek – „Koniec świata, umyj okna”.
W tej opowiedzianej ze świadomością rygoru formy historii zmagań bohaterki, Alicji, z nawiedzającymi ją atakami paniki, pisanej w poetyce „słów niezbędnych” krystalicznie czystej prozy, możemy rozpoznać zjawisko szersze – nieprzystosowania jednostki do świata, nieprowadzące wszakże do buntu, jak i węższe – artystyczną diagnozę różnych sytuacji lękowych (choć autorka nie sięgnie po opis w ramach dyskursu medycznego), które stają się alegoryczno-metaforycznym obrazem współczesnego człowieka. Człowieka, który w swej rozpoznawanej samotności konfrontuje się ze światem, ponosi klęskę, bo tak odsłaniają się reguły nierównej gry, w której jednostka nagle wypada ze stabilnych ról. Jelonek opisuje raczej symptomy, momenty, niż literackie wizje różnych stadiów rozwijającej się i narastającej sytuacji, kiedy „wszystko zaczyna się bujać”, a tym samym bohaterka traci uprzednią więź z tzw. „normalnym” życiem. Ale czyni to wiarygodnie, szczerze, stosując półtony i sugestie. Autorka z uważnością obserwuje – z psychologicznie subtelnym zacięciem – jak odbywa się przejście bohaterki z jednego stanu percepcji świata do innego, w którym to, co wydawało się stabilne wywraca się na nice. Dobra praca, dobry mąż, komfortowe życie – to wszystko nieoczekiwanie okazuje się iluzją, co stawia przed bohaterką nie tylko konieczność pokonania lęków, lecz także zdefiniowanie od nowa swego życia. I ten właśnie proces przechodzenia „od” – „do”, poprzez stadia choroby, został opisany zarazem sugestywnie i subtelnie, z wyraźną dążnością do swoistej destylacji narracji z tego wszystkiego, co przypadkowe, do jak gdyby samej esencji stanu, przez który autorka przeprowadza swoją bohaterkę, chcąc przecież i nam coś ważnego powiedzieć. Dlatego pisarka trzyma w rygorach formę, opowiadając na jednym oddechu historię owładnięcia lękiem, przez kolejne etapy bycia w tej sytuacji, po zaprzyjaźnienie się z nim – jak czytamy w zakończeniu tej zwartej narracyjnie prozy – po to, by iść dalej w inne już życie.
Marcin Kępa – „Trójkąt niebezpieczeństwa”.
Tytułowy „trójkąt niebezpieczeństwa” jest miejscem określonym topograficznie w przedwojennym Radomiu, i zarazem takim, które i dziś można poznawać, chociaż opisywanego przez autora miasta już nie ma. Dla kryminału retro, a takim utworem jest powieść Marcina Kępy, istotne jest nie tylko operowanie sprawdzonymi już konwencjami i schematami, i akurat autor już na początku informuje o tym czytelnika, zwracając przy tym uwagę na literackie źródła inspiracji, ale przede wszystkim – wpisanie lokalnej, radomskiej perspektywy w nurt prozy gatunkowej, który zyskał w Polsce wielu czytelników i ma swoje wzorce. Radom Kępy – wyobrażony, wszakże oparty na znakomitym rozpoznaniu materiałowym – tym samym dołączył do Breslau-Wrocławia Marka Krajewskiego czy Lublina Marcina Wrońskiego, by przywołać tylko te nazwiska. Dawny Radom – w którym tak istotną rolę odgrywa żywioł ludności żydowskiej – jest może i bardziej atrakcyjny w uruchomionym procesie poznawczym niż sama sensacyjna tajemnica, choć nie sposób odmówić autorowi sprawności w prowadzeniu kryminalnej zagadki. A jako że pada zapowiedź, iż jest to początek planowanej serii opowieści o kryminalnym Radomiu, to tym bardziej jako czytelnicy jesteśmy ciekawi, jak potoczą się dalsze losy: „Kindtów, Małolepszych, Finkelsztajnów czy Majewskich”. Wypada życzyć, by i one ujrzały światło dzienne.
KSIĄŻKA NAUKOWA/POPULARNONAUKOWA
Piotr Łopuszański – „Bywalec zieleni. Bolesław Leśmian”.
Sumienna, oparta na bogatym źródłowo materiale, najpełniejsza biografia Bolesława Leśmiana, wielkiego poety, związanego także z leżącą nieopodal Radomia Iłżą. Autor odtwarza i porządkuje życie poety, stosując szczególny klucz topografii literackiej, ukazując, jak wiele konkretne miejsca znaczyły w biografii autora Sadu rozstajnego. Chronologicznie ujęty aspekt przestrzenny jest także próbą odtworzenia materii życia, w której niestabilna codzienność, perturbacje wydawnicze, wreszcie kłopoty finansowe stanowią o specyfice życia poety. W tym szczegółowo, niekiedy wręcz drobiazgowo odtwarzanym splocie codzienności życia i kolejnych zatrudnień Leśmiana, znalazło się miejsce na wprowadzenie planu biografii intelektualnej, choć nie jest ona na pierwszym miejscu. Piotr Łopuszański stara się łączyć te dwa aspekty biograficznej relacji: życie codzienne, zwyczajne, choć przecież są w nim i miejsca tajemne (związane z kobietami), ukazywane wszak taktownie, z życiem intelektualnym: kolejnymi perypetiami wydawniczymi, pracami na niwie literackiej, stopniowym zdobywaniu pozycji w świecie literackim, choć, jak wiemy, prawdziwe uznanie przyszło już po śmierci poety. Otrzymaliśmy biografię sumienną, w pewnych miejscach korygującą dotychczasowe ustalenia i sądy biograficzne, opartą na szerokiej kwerendzie i znajomości Leśmianowej materii życia. Łopuszański napisał rzecz dla szerszego kręgu odbiorców, zwłaszcza zainteresowanych kolejami życia, zaś w dołączonej bibliografii i przypisach na końcu książki spłacił trybut biograficznie zorientowanej leśmianologii.
Michał Nogaś – „Z niejednej półki. Wywiady”.
Zaskakujące, sylwiczne kompendium wiedzy o literaturze najnowszej – w ujęciu globalnym, ze starannie dobranymi twórcami z kręgu literatury polskiej. Co prawda książka Nogasia opatrzona została podtytułem „wywiady”, ale ta formuła – jakkolwiek genologicznie trafna – przesłanie nowatorski charakter książki. Tak, to są wywiady. Z pisarkami i pisarzami spośród największych, jak noblistki i nobliści: Aleksijewicz, Pamuk, Munro, Vargas Llosa oraz Olga Tokarczuk, z twórcami bardzo docenianymi i uznanymi, jak Auster, Atwood, Marias, czy Knausgard, z polskiego podwórka Krall czy Myśliwski, a także z takim, którzy zaczynają utwierdzać swe miejsce w międzynarodowym obiegu. Nogaś starannie dobiera rozmówczynie i rozmówców, wybierając zawsze takich twórców, którzy mają coś ważnego do powiedzenia swą twórczością wobec konkretnych problemów naszej dziwnej i niepochwytnej współczesności. Autor-wywiadowca, że tak go określę, potrafił więc nie tylko wybrać spośród wielu propozycji te akurat, które brzmią głosem ważnym dla współczesności, ale też umiał tak prowadzić rozmowę, by odsłonić niedostrzegane albo słabo dotąd obecne w omówieniach krytycznych problemy interpretacyjne. Jakiś drobiazg, szczegół, ale okazuje się, że ważki interpretacyjnie. W ten oto sposób – niepostrzeżenie – wywiadowca przeistacza się w empatycznego, wnikliwego i subtelnego egzegetę konkretnych pisarskich światopoglądów i estetyk. Z niejednej półki, opasły tom rozmów o literaturze, prowadzonych z doskonałą znajomością warsztatową wywiadu, z będącym pozornie w tle, solidnym wszakże zapleczem analityczno-interpretacyjnym (jakże świetnie wypunktowywana znajomość tak szczegółów, jak syntetycznie ujmowanej całości), składa się na ponowoczesną sylwę, która w sztuce rozmowy z pisarzami, będąc zarazem (auto)interpretacją pisarskich światopoglądów, ma szansę stać się wzorcem, nie tylko na gruncie polskim, gatunku literackiego, który wybił się na samodzielność.
Robert Wiraszka – „Szpital św. Kazimierza w Radomiu 1829-1968”.
Starannie wydana książka Roberta Wiraszki to szczególnie pomyślana monografia jednej, ale jakże ważnej w życiu miasta instytucji, jaką był szpital św. Kazimierza. Jakkolwiek autor we wstępie do pracy zastrzega, iż jego opracowanie ma charakter amatorski i niemonograficzny, to po lekturze książki bezsprzecznie skłonni jesteśmy dokonać rewizji autorskich słów. Bo jest to i szkic monograficzny, ujęty w formie dobrze sproblematyzowanego zarysu, i wcale nie tak amatorski, jak sumituje się autor. Dobrze ujęty kontekst przemian medycyny w ostatnich dwu stuleciach jest kanwą opowieści o losach ludzi, których połączyło to miejsce: radomski szpital św. Kazimierza. Z jednej więc strony lekarze i personel pomocniczy (ukazywani w syntetycznie ujętych mikrobiograficznych opisach, z wyeksponowaną perspektywą powołania i służby) oraz z drugiej – pacjenci. Z kolei ich historie ujęte zostały w planie ogólnym (choroby), jak i w ciekawie dobranych z materiałów prasowych opisach konkretnych przypadków. Praca Roberta Wiraszki, gęsta faktograficznie, tak jakby autor nie chciał uronić żadnego szczegółu, wydobywanego z różnych źródeł, napisana dobrą polszczyzną, jest świetnym przykładem popularyzacji oraz umiłowania historii w perspektywie lokalnej, konkretnej instytucji, napisanej przez pasjonata opowieści o przeszłości zajmującego się na co dzień pracą lekarza. Warto docenić nieczęsty dziś wymiar humanistycznej pasji łączącej się ściśle z medycznym powołaniem autora.