Centralny Okręg Przemysłowy
W ponaddwustutysięcznym mieście na pewno można by znaleźć jeszcze radomian, którzy pamiętają nieodległe w skali historii czasy, kiedy o COP-ie mówiło się tu na co dzień. Te naprawdę heroiczne zamierzenia sprzed ponad siedemdziesięciu lat, w pół zrealizowane, w pół przerwane przez II wojnę światową, wciąż niedoceniane w opinii ogółu i na szczęście nie najskuteczniej wymazywane z pamięci zbiorowej w okresie quasi-niepodległości PRL-u, powracają dziś w rozmaitych opowieściach. Nietrudno je odnaleźć w sfabularyzowanych minipamiętnikach z czasu II Rzeczypospolitej, a także - jednakże z rzadka - w niby-historycznych superreportażach o nowo budowanych wtedy fabrykach czy o, natenczas w istocie najnowocześniejszych, osiedlach dla ówczesnych chłoporobotników.
Jeśliby chcieć się pokusić o chociażby jak najbardziej skrótowe przejrzenie dokonań ostatniego przedwojennego trzylecia, to trzeba by bez wątpienia wziąć pod uwagę hipertrudną sytuację okołogospodarczą, a konkretnie uwzględnić narastające z dnia na dzień zagrożenie polityką coraz wyraźniej antypolskiej hitlerowskiej III Rzeszy (Trzeciej Rzeszy) z jednej strony i zrazu maskowane, a później już nieskrywane zakusy stalinowskiego Związku Sowieckiego, czyhającego na obszary na wschodzie, poza hipotetyczną linią Curzona.
Skądinąd wiadomo, że ówczesny plan czteroletni, niechby i zrealizowany tylko na terenach obrzeżnych przedwrześniowej Polski centralnej, przyniósłby znaczny wzrost potencjału gospodarczego i niechybnie spowodowałby spadek bezrobocia, nękającego podówczas, w nie mniejszym niż dziś stopniu, przed wszystkim niewielkie miasteczka, wsie i przysiółki.
Historia, niedająca wyboru, nie tylko zrujnowała te plany, ale kazała też pogrześć na długie lata wszelkie nadzieje. O COP-ie pisano, a i to w sposób nie zawsze obiektywny, w podręcznikach historii. Warto by więc było ożywić pamięć o nim, zhierachizować ówczesne osiągnięcia, a zszarzałe i zżółkłe materiały archiwalne przenieść na supernowoczesne nośniki, by je ocalić dla postsolidarnościowych pokoleń.
prof. dr hab. Andrzej Markowski