Jad
Dzisiaj, gdy największym artystą jest wirus.
*
Przejazd do Krakowa na rowerze zmienia całą geografię.
*
Nagle powraca obraz mojej bratanicy, która, gdy pierwszy raz zobaczyła zakonników, zapytała, czy oni wierzą w Boga.
*
To układanie się krajobrazu, przebudowa sceny, trwa przerwa w sztuce, trwa globalna kwarantanna.
*
Słychać głuche dudnienie walących się rusztowań, to w miejscu gór powstaje jezioro, niebo nasyca się zielonozłotą pręgą.
*
Pamiętam, że coś przemieniało się w zlepione płatki rdzy i rozpadało w naszych słabych dziecięcych rękach, ale już nie wiem co to było.
*
Myślę o tych promieniach, które nie zatrzymywane przez ciemne, targane wiatrem korony padają na czerwone pnie sosen.
*
Co to znaczy, że myśli są ukierunkowane? Widzę, na mapie pogody, strzałki wiatru, który wieje w jedną stronę.
*
Dlaczego pandemia zmienia sposób przeżywania przestrzeni? Niedostępna ziemia rozciąga się, więdną mapy.
*
Nasza nauczycielka biologii przestrzegała, nikt jej nie wierzył, była kobietą. Krążyły pogłoski, że mąż, nadzwyczaj spokojny badacz leśnego runa, groził, że jeśli się nie przymknie, zastrzeli ją z dubeltówki.
*
Czyste niebo, bez smug kondensacyjnych. Należy sprawdzić, czy to aby na pewno to słowo.
*
Tutaj nigdy nie miałem sposobności powiedzenia „tutaj”. Mówię „tutaj” gdy jestem zupełnie gdzie indziej.
*
Projekt przebudowy ogrodu. Chęć dotrzymania kroku.
*
Stan dopinania. Ale czego z czym?
*
Święto zmiany tła, zawsze okrutne.
*
Piero di Cosimo zwykł ponoć oglądać chmury i mury oplute przez obłąkanych.
*
Który mamy rok? Czyje kalendarze mówią prawdę?
*
Epidemia, powrót do czasu teraźniejszego.
*
Właściwie wciąż nie wiemy czy umieramy my, czy cały świat.
*
Czemu ewolucyjnie służy płacz?
*
Wydaje się, że zawsze na to czekałem. Teraz wiem po co były te moje oszczędności. Pełnia czasu zawsze oznaczała jego kres, albo możliwość kresu. Młot słońca na bezchmurnym niebie kwietnia opada na wszystko, co jeszcze porusza się po ziemi.
*
O co chodzi z tym słuchaniem i nie słyszeniem, patrzeniem i nie widzeniem? O czas niedokonany?
O rozciągnięte w nieskończoność „teraz”? Przepis na dobrą literaturę?
*
Nic nie jest tak gęste jak pewne odmiany bieli, mlecznej, ocienionej liśćmi, przez które przebijają się pojedyncze promienie, i jeszcze tym wszystkim lekko porusza wiatr, a za oknem - bo jest to łuszcząca się biel farby na starej okiennej ramie - przez ciemną zieleń połyskują chłodne lusterka stawu i kawałek nieba.
*
Przyglądamy się naturze z szacunkiem, gdy nam zagraża. Pozostajemy wciąż tymi samymi ludźmi, czcimy coś, czego możemy się bać, czego wymiary są jednak większe niż wymiary naszego ciała. Komar widliszek, mucha tse tse, wirus wzbudzają tylko lęk, są zbyt małe, żeby być święte.
*
Co, że każdy ma postępować tak, jakby od niego zależało zbawienie świata?
*
Jeszcze nie ten w pełni odbitego blasku, jeszcze w świetle dnia, rzecz pośród rzeczy. Księżyc.
*
Młoda kobieta płacze, nie stać jej nawet na piercing.
*
Wpadłem do głębokiej piwnicy. W półmroku leżą kości tych, których wcześniej spotkał ten sam los. Na niskim stoliku jest zeszyt, otwarty, zakurzony, obok stare wieczne pióro, nadzwyczaj duże. Czytam krótkie zapiski moich poprzedników. Wpadli do tej piwnicy i nie zdołali wyjść. Trochę mnie to dziwi, bo szyb, przez który tu się dostałem, nie biegnie pionowo, lecz pod pewnym kątem. Zaczynam wspinaczkę. Jestem w połowie drogi.
*
Korekta w oparciu o obserwacje. O ile oparcie się nie opiera.
*
Lata jak wyłuskany z obrazu Duch Święty, ciężko, tuż nad ziemią. Zbiera gałązki do budowy gniazda, które zakłada, na moje oko, za nisko. Musi tłuc skrzydłami jakby znajdował się w pompie próżniowej. Ale powietrze jest - chłodne, nieruchome, pod bezchmurnym, prawie granatowym niebem Wielkiego Piątku.
*
Przydarzyła nam się okazja życia czasem własnym, w „teraz”. Po latach znów możemy grać główne role. Czas epidemii jest czasem mesjańskim, czasem, który mówi: czuwajcie. Więc jak teraz wyglądają rzeczy, i skąd?
*
Spełniona wizja Chirico, zabytkowe stare dzielnice miast, które zamieszkiwali niemal wyłącznie turyści, są teraz zupełnie puste. Jakaś zakonnica rozdaje bezdomnym rogaliki. Kilku starych mężczyzn w przyłbicach wykonanych domowym sposobem z cienkiej pleksi snuje się bez celu, trochę jak bohaterowie filmu Na srebrnym globie Andrzeja Żuławskiego. Bo też światło na rynku, przy bezchmurnym niebie, odbite od szarych, nie zacienionych parasolkami kostek granitowego bruku, jest wyjątkowo srebrne, księżycowe. A jednak wydaje się, że włoski malarz nie miał racji, bo patos i tajemnica obecne w jego obrazach przegrywają z poczuciem absurdu i niezamierzonego komizmu filmu, którego niski budżet nie pozwolił na stworzenie w pełni wiarygodnego świata.
*
Od kilku dni lekki ból głowy. To z niewyspania, znów śnił mi się elektryczny rower. Przedpandemiczne akumulatory zawsze wydawały się czymś biologicznym, czasem coś z nich wyciekało, jakby tłuszcz. Elektryczne rowery są jak elektryczne węgorze.
*
Wszystko pozostaje nieprzyswojone, nieprzeanalizowane. Powinienem patrzeć na to drzewo tysiąc lat, nie dwadzieścia, wszystkie ważne wiersze wykuć na pamięć, wejść w obrazy jak się wchodzi w las.
*
Od trzech dni odwiedza mnie pszczoła zwiadowczyni. Bada czy pokój nada się na wnętrze ula. Podmuch jej rozedrganych niewidocznych skrzydeł wzbija kurz z ramy na obrazie. Wygląda to jak małe wybuchy jądrowe, albo wielkie, widziane z daleka.
*
Cały poranek wyjada liszki z kwiatów jabłoni.
*
Lubi patrzeć na zjawiska atmosferyczne.
*
Nałapałem wiadro deszczówki. Wiadro drogą nie chodzi.
*
Węgiel wchodzi w dziwne związki.
*
I świat nam się rozpuścił, był i nie ma, cała wieść.
*
To nie tak, że świat wirtualny zastąpił świat rzeczywisty, ten, który istnieje na zewnątrz nas. Świat wirtualny zastępuje raczej nasz wewnętrzny świat. Zewnętrzność była na zewnątrz kiedyś i jest dzisiaj. Kiedyś żyliśmy w skorupie, w swoim własnym wnętrzu, rzadko zerkając na zewnętrzny świat. Teraz w miejsce wnętrza wtargnął świat wirtualny, jak kukułcze jajo, ale skorupa oddzielająca to nowe wnętrze od zewnętrzności pozostała.
Kwiecień 2020
Michał Sobol