W czasach przez zarazą mogliśmy spotykać się z pisarzami w naszych bibliotekach. Posłuchać opowieści o procesie pisania, porozmawiać z nimi. Jednymi z ostatnich spotkań, jakie udało nam się zorganizowany przed kwarantanną było spotkanie z Marią Guzik w Filii nr 1 i wieczór poetycki Agnieszki M. Złotkowskiej w Filii nr 6. Dziś obie panie mają kilka słów refleksji dla nas "na zadany temat"...
***
Jest 29 maja 2020 roku. Koranawirus za oknem. Ponieważ jestem z grupy ryzyka, więc lekarz zalecił mi pozostanie w domu. Korzystam z tego - porządkuję papierowe listy, sprawdzam katalogi ze starych komputerów, trochę rozmyślam i piszę.
Zacznę od kwarantanny. Wiem, że nazwa pochodzi z języka włoskiego quarantagiorni (czterdzieści dni). Przypominają mi się tamte czasy: czasy dżumy, grypy hiszpanki, ospy prawdziwej. Tę ostatnią zarazę, która zgarnęła najwięcej ofiar, znam nie tylko z literatury. Pamiętam ją z roku 1963 z Wrocławia, a potem wspominam radość z jej wyeliminowania. Pamiętam jak w 1980 roku wieszałam plakat: OSPA PUNKT BEZPOWROTNY! To był koniec ospy na Ziemi i jedna z radośniejszych chwili w moim zawodowym życiu.
Zastanawiałam się, czy wzorem „Dekameronu” nie stworzyć jakiejś historii z morałem. W końcu Giovani Boccaccio napisał to dzieło będąc na kwarantannie.Tylko czy wystarczy dziesięć przykazań, aby opisać skomplikowaną, współczesną moralność? Etyką zajmuje się wielu mędrców, a i religie z tym sobie nie radzą. Tak jak za czasów „Dekameronu” ludzie robią złe rzeczy i tak jak wtedy atakowano księży za liczne ziemskie grzechy, tak dzieje się i teraz. Patrz film W. Smarzowskiego „Kler” czy ostatni film braci Sekielskich. Poddaję się. Moralizować nie będę.
Przez całe życie, które za sprawą ukończonych właśnie wspomnień „Życie na dłoni”, stanęło mi przed oczyma, byłam optymistką. Z „zarazy" też staram się wyciągnąć pozytywy. Znalazłam takie:
✔️ Wyrwano nas z kieratu, jakim było nasze życie: dom, praca, nauka... Niektórzy przekonali się, że wychodzenie do niekoniecznej i bezsensownej pracy czy też co niedziela do kościoła to tylko owczy pęd. Niech pracują tylko ci co lubią, a modlą się ci, którzy robią to szczerze.
✔️ Ci, którzy potrafią, mając czas, wykorzystają go na polepszenie relacji w rodzinie, na nauczenie się czegoś nowego, chociażby radzenia sobie z komputerem. Osobiście pogłębiłam wiedzę z obsługi Worda, ściągnęłam komunikator ZOOM i nauczyłam się nim posługiwać, itp.
✔️ Odizolowano nas od lekarza rodzinnego, ale... Kiedyś do mojej przychodni nie można się było dodzwonić. Obecnie kierownictwo zakupiło dodatkowe numery telefoniczne, więc po dosyć łatwej rejestracji lekarz oddzwania do pacjenta. Powiem nawet, że z trudem, bo z trudem, ale uzyskałam poradę od lekarza specjalisty, pomimo że byłam do niego zapisana dopiero za rok.
✔️ Receptę można dostać będąc nawet nad morzem! Moja siostra z Wrocławia, która tam jest na wczasach, nie mogła spać... Okazało się, że nie muszę wysyłać jej tabletek. Lekarz rodzinny przepisał Hydroxyzinum, podał kod recepty, którą mogła zrealizować w Dziwnówku. Genialne?
✔️ Można, bo jest na to więcej czasu - posiedzieć na działce, posłuchać gwizdu kosa, a pracując, zażyć wskazanego ruchu na świeżym powietrzu i wśród zieleni. Można też lepiej zatroszczyć się o ulubione rośliny.
✔️ Najważniejsza moim zdaniem korzyść: nasze, czyli grupy pielęgniarek dziecięcych zawodowe zadanie – szczepienia, ostatnimi laty w efekcie ruchów anty-szczepionkowych ucierpiało. Spadało zaufanie oraz liczba szczepionych dzieci. Za sprawą ostatnich wydarzeń i braku szczepionki na groźnego wirusa stał się cud! Koleżanka z punktu szczepień oznajmiła, że rodzice, którzy nie szczepili swoich dzieci, zaczęli nagle upominać się o zaszczepienie.
A co będzie dalej? Zobaczymy. Może tak jak w 1980 roku nauka wygrała z ospą prawdziwą, tak i teraz wymyśli szczepionkę?Jako optymistka jestem pełna nadziei, którą starałam się i Wam przekazać.
Maria Guzik