GRZEGORZ BARTOS

Cukiereczek – fragment powieści

Planty. Dzielnica jedyna w swoim rodzaju. Z własnym stadionem, klubem, bokserami, sklepami nocnymi, przychodnią i medycyną pracy, przedszkolami, szkołą podstawową i liceum, z naprawdę długim zielonym parkiem, bliskim dostępem do dworca kolejowego i autobusowego, biblioteką i marketami, i zakładami tytoniowymi w tle. Kilka postaci, które każdy zna. Jak piękność z nocnego. Kilka legend. Gawędziarzy. Kilku starych twardych kibiców Broni. Pułkowników UB i faraonów menelstwa. Dom gestapo, który z czasem stał się również kaźnią SB. Internaty. Zakłady metalowe i fabryka broni. Torowisko. Ścieżka, którą wlekli Żydów na stacje z wagonami do Treblinki. Krótkie uliczki i zaułki. Kościół. Komenda z wydziałem patrolowo-interwencyjnym. Dwa dziesięciopiętrowe bloki samobójców. Jedna z niewielu dzielnic, która w starej części powstała według planu. Czerwone dachy Plant.

Mimo nocy poczuł zapach tytoniu przynoszony przez wiatr od zakładów. Lubił ten aromat w powietrzu, jedyny w swoim rodzaju. Przeszedł obok pustostanów i zatrzymał się przy niebieskiej siatce okalającej komendę i plac ze skupem złomu, gdzie pod szeroką wiatą bezdomni zbieracze palili ogniska i wypijali swojski bimber lub tanią wódkę z pobliskiego niemieckiego marketu.

Pustostany i rampy hurtowni meblarskich i obuwniczych. Pętał się po tej okolicy wielokrotnie, w swoich martensach i granatowej kurtce, z giwerą pod pachą, w wełnianej czapce naciągniętej na oczy, jak rybak. Kopał butem śpiące truchła, zmuszał, żeby oddychali. Rozpalał im ogniska i częstował wódką. Potem przysyłał patrol, który zabierał całe to cuchnące ścierwo do przytułków i noclegowni. Tylko tego brakowało, żeby mu na jego kochanych Plantach włazili na klatki schodowe i się rozkładali, jak zwłoki, śmierdziele, pojeby. Żeby mu gardłowali: my też chcemy żyć. Dzieci się ich bały. Nie wolno, żeby nasze dzieci się bały.

Nawet nie wiedział, jak bardzo jest blisko…

Zapuścił się w miejsca, których nie łapią kamery. Łaził, włóczył się. Zaglądał na podwórka i w klatki schodowe jak z piekła. Pod wiaduktami i na trolowiskach gadał z lumpami, gadał ze złomiarzami, szwendał się po chaszczach, odwiedził życie przy torach, agresywne szumowiny na stertach kamieni, opodal starego Kleksa, pod wiaduktem meta na mecie, aż wrócił w koleiny starych kamienic i zaułków. Dwóch pijaków pod domem z czerwonej cegły – przegonił ich, chciał im spuścić łomot. Zadawał pytania sam sobie.

Grzegorz Bartos (ur. w 1976 r.) – pisarz i dramaturg z radomskich Plant. Debiutował w „bruLionie” w 1996 roku opowiadaniem Sen Tomasza Okrutny. Autor powieści Czapki z głów, Anarchiści, Rozdział zamknięty, Opowieść o dwóch meczach i morderstwie, Nigdzie teraz, teraz tutaj, Cukiereczek oraz reportażu Zadymiarze i sztuk teatralnych Hazardziści, Wszyscy jesteśmy grubasami, Nadzy i martwi. Ta ostatnia została zrealizowana w doborowej obsadzie jako słuchowisko przez Teatr Polskiego Radia, była także wystawiana w latach 2012–2014 na deskach Theater aan het Spui oraz Teatru Dakota w Hadze. W latach 2009–2012 prowadził pracownię w Kamienicy Artystycznej Rwańska 7 w Radomiu. Nominowany do Radomskiej Nagrody Kulturalnej za lata 2011 i 2012.